Wibrator Fun Factory – The Boss – recenzja

Kilka tygodni temu dostałam do testów wibrator
o wiele mówiącej nazwie The Boss (marki Fun Factory) od obchodzącego w tym tygodniu trzecie urodziny sklepu Kinkywinky.pl.

Testy się odbyły, czas na recenzję.

Robię to z pewną taką nieśmiałością, bo to mój pierwszy tekst produktowy. Nawet jeśli posiadanie wibratora i korzystanie z niego nie ma w sobie nic wstydliwego, to pisanie o tych doświadczeniach wymaga otwartości i dystansu do samej siebie i sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie.

Zacznijmy od spraw praktycznych. Paczka przyszła do biura, zapakowana dyskretnie, bez żadnych informacji, że jest to przesyłka od sklepu z gadżetami erotycznymi. Z tego co pamiętam, była nawet podwójnie zapakowana, na wypadek gdybym otworzyła pierwszą warstwę. Zresztą pudełko, w którym mieszka mój wibrator, jest także dość neutralne – jak ktoś nie zna marki Fun Factory, to raczej nie domyśli się, że wewnątrz jest wibrator. Wygodne, dyskretne, estetyczne.

IMG_20150426_173154

Pierwsze wrażenie? Bardzo pozytywne. Jestem osobą kinestetyczną i wzrokową. Reaguję na dotyk, zapach i wygląd. The Boss ma doskonały kolor (fioletowy, mój ulubiony, istnieje jeszcze w wersji czarnej i waniliowej), bardzo naturalistyczny kształt (włącznie z żyłami, które są zazwyczaj widoczne na penisie we wzwodzie), nawet zapach jest odpowiedni – silikon medyczny, z którego jest zbudowany, jest teoretycznie bezwonny, a w praktyce ma zapach czystości i higieny.

IMG_20150426_173247

A potem go wzięłam do reki. W opisach handlowych tego produktu jest informacja, że ma aksamitną czy też jedwabistą powierzchnię. Te słowa nie oddają wystarczająco moich odczuć. Przede wszystkim The Boss nie jest zimny, nie jest plastikowy, nie jest śliski i nie jest gładki. Równocześnie jednak jest wystarczająco gładki, żeby go bez problemu wprowadzić do pochwy – nie wymaga dodatkowych lubrykantów. Gdybym miała porównać do jakiegoś powszechnego materiału, to powiedziałabym, że w dotyku jest podobny do cienkiej skóry, z której robi się torebki. Albo do zamszu, ale bez włosków. Coś miłego i ciepłego.

Ale to nie wszystko – oprócz bardzo przyjemnej powierzchni, The Boss ma również ciekawą konsystencję. Nie jest twardy jak plastik albo kauczuk – ugina się pod naciskiem palców i łatwo zmienia kształt, co ma niewątpliwie znaczenie przy dostosowaniu się do kształtu pochwy. Jest plastyczny i elastyczny, a równocześnie twardy i w porządnym wzwodzie :)

(Państwo wybaczą jakość zdjęcia, ręka mi się trzęsła ;)

IMG_20150426_185331

Jest też duży. Ok. 20 cm długości (nie licząc części plastikowej z guziczkami), ok. 4 cm średnicy i ok. 13 cm obwodu. Potężny, dorodny i kształtny penis, z wyprofilowaną główką, pozwalającą wygodnie dotrzeć do przedniej ścianki pochwy (zwanej również punktem G). Całkiem sporo, jeśli wziąć pod uwagę ostatnie badania dotyczące przeciętnej długości penisa we wzwodzie (13 cm), jednak sporo za dużo, jeśli uwzględnić przeciętną długość pochwy (5-14 cm, zazwyczaj 6-8 cm).

Na początku miałam wrażenie, że intensywność wibracji jest za słaba. Jest wprawdzie 8 kolejnych prędkości, jednak wydawało mi się, że żadna z nich nie oddaje tego, co prawdziwy penis może zrobić z kobietą ;) Z czasem zdałam sobie sprawę, że jest wiele czynników wpływających na wrażliwość na bodźce – moment cyklu, stan zmęczenia, a także wykonywane ruchy – reakcja na wibrator może być dużo silniejsza, jeśli nie będziemy go trzymać w jednej pozycji, np. wyłącznie łechtaczkowo czy w stałej głębokości w pochwie.

Oprócz tych 8 prędkości możemy też ustawić 3 rodzaje wibracji – mniej lub bardziej regularne lub interwałowe (na zmianę szybko i wolno). Jeden przycisk służy do ustawienia prędkości, drugi do ustawiania wibracji, trzeci to dodatkowa funkcja turbo (przydatna w ostatniej fazie przed orgazmem). Chwilę musiałam się do tego przyzwyczaić (jakoś długo nie byłam w stanie załapać, jak go wyłączyć, co w gruncie rzeczy może mieć znaczenie, jeśli korzysta się z niego w sytuacji mało komfortowej, np. gdy małe dziecko może nagle wejść do pokoju…). Przyciski są jednak lekko podświetlone i to niewątpliwie pomaga w nocy albo pod kołdrą ;) Sam silniczek jest dość cichy, więc nie ma ryzyka zaalarmowania sąsiadów.

Wibrator jest zasilany 4 bateriami AAA, które jednak stosunkowo szybko się rozładowują (po kilku, kilkunastu użyciach). Warto mieć zapasowe baterie w domu, bo chyba nic tak nie frustruje jak nagły koniec imprezy w jej trakcie :) Wymiana baterii wymaga lekkiego skupienia – samo otwarcie pojemniczka jest nieoczywiste, jak i sposób włożenia baterii (główką w dół, czy wręcz przeciwnie).

The Boss jest też wodoodporny, łatwo się go czyści (zwykłym mydłem albo specjalnym produktem do higieny gadżetów erotycznych), a jego powierzchnia i zapach nie zmieniają się wraz z czasem.

Co tu dużo mówić, zabawa była przednia :) I na pewno będzie jeszcze nieraz. Zwłaszcza, że wbrew obiegowym opiniom wibratora używają nie tylko samotne panie w długie zimowe wieczory, ale jest to także znakomity gadżet dla par – może urozmaicić życie seksualne i pozwala rozszerzyć doświadczenia o wiele nowych doznań. Tu jednak moja opowieść się dyskretnie kończy, a Was zachęcam do eksperymentowania i puszczania wodzy wyobraźni. Przecież seks dzieje się tak samo w łóżku, jak i w głowie :)

Tymczasem jeśli chcecie kupić ten właśnie recenzowany przeze mnie wibrator The Boss marki Fun Factory, to możecie to zrobić w sklepie Kinkywinky.pl. Wchodząc do tego sklepu przez podany przeze mnie link afiliacyjny – KLIKNIJ TUTAJ, spowodujecie, że sklep podzieli się ze mną swoją marżą (a jeszcze dzisiaj, w niedzielę do końca dnia, jest promocyjna cena, z okazji urodzin sklepu).

Podsumowując, najważniejsze plusy The Bossa to:

  •  estetyczny wygląd i bardzo naturalistyczny design (dotyk i konsystencja)
  •  wielkość i dopasowanie
  • dużo opcji wibracji
  • cichy w działaniu

a minusy:

  • niekoniecznie łatwy w obsłudze (trzeba nauczyć się przycisków)
  • szybko się rozładowuje
  • wymiana baterii nie jest intuicyjna

(A tu poniżej jest zdjęcie z bardziej realnym kolorem wibratora)

IMG_20150426_172846

Tagi: , , , , , , ,

Trackbackuj ze swojej strony.

Komentarze (5)

  • Avatar

    Maja

    |

    A to Twój pierwszy wibrator?
    Bo ja jak dostałam swój pierwszy to pierwszego wieczoru sześć razy doprowadziłam się do orgazmu?
    A Ty ile miałaś orgazmów w czasie pierwszego wieczoru testów tego fioletowego cudeńka? ;)

    Reply

  • Avatar

    Lumpiata

    |

    Pierwszy od dawna. I rzeczywiście jest całkiem skuteczny :)

    Reply

  • Avatar

    rosemary

    |

    Mam wibrator tej firmy, jest super w porównaniu do wcześniejszych. Przy czym mój nie wymaga baterii, ładuje się go z gniazdka, co jest mega fajne. Ogólnie Fun Factory robi fajne zabawki, głównie dlatego, że udaje im się uniknąć wulgarnych, prostackich skojarzeń, o co w tej branży niełatwo :)

    Reply

  • Avatar

    Borelka21

    |

    Haha, świetny wpis :) Czytałam z niekrytą ciekawością,bo nigdy sama nie miałam takiego cacka i jakoś nigdy mnie to nie kręciło. Świetna recenzja ,uśmiałam się co nie miara z np.,, Jest plastyczny i elastyczny, a równocześnie twardy i w porządnym wzwodzie”. Super,pozdrawiam i gratuluję bloga. :)

    Reply

Zostaw komentarz

Kontakt

Napisz do mnie mail: [email protected]

Polub mnie na facebooku: facebook.com/lumpiata

Subskrypcja

Chcesz dostawać mailem powiadomienia o nowych wpisach?